pandada pandada
1496
BLOG

Pandada miażdży wolnorynkowców w ich sztandarowej konkurencji

pandada pandada Gospodarka Obserwuj notkę 74

Ekstremalnych zwolenników wolnego rynku w internecie jest mnóstwo, a plonem ich aktywności są tysiące artykułów i komentarzy, w których ZUS i publiczna służba zdrowia są ZŁEM. Mają być niemoralne, ponieważ posługują się przymusem. Mają być także nieefektywne ze względu na marnowanie pieniędzy przez pazernych i niekompetentnych urzędników.

Jednostki przecież same najlepiej wiedzą czego chcą, a jeżeli popełnią błąd i nie zatroszczą się o siebie, ponoszą tego konsekwencje - czy to zdrowotne czy finansowe. Sprytni wyznawcy Misesa i Friedmana biadolą jaki to potężny haracz wymusza na nich państwo i wyliczają, że nijak ma się to do ich przewidywanych emerytur. Nie chcą też opłacać wspólnego funduszu, z którego finansowana jest powszechna opieka zdrowotna. Lepiej przecież zlikwidować składki, a wtedy każdy będzie miał pieniądze, żeby się leczyć w świetnych warunkach oferowanych przez prywatne kliniki.

Standardowe zastrzeżenie ze strony "socjalistów" dotyczy nieprzewidywalnych i kosztownych operacji. Odpowiedzią może być: "trzeba się było ubezpieczyć", ale najczęściej spotykam się z zapewnieniami o naturalnej ludzkiej dobroczynności, która w wypadku wycofania się państwa z przymusu ubezpieczeń, rozkwitnie pełnią barw i zapewni skuteczną pomoc. Zawsze, powiadają wolnorynkowcy, będą ludzie bogaci gotowi dzielić się z tymi, którym się nie poszczęściło.

Jestem przeciwnikiem akcyjności, twardo stoją po stronie socjalizmu z nieludzką, bo systemową twarzą. Wszelkie WOŚPy i Caritasy oceniam jako wiele hałasu o drobne. Dobroczynność najlepiej zaś czyni sumieniom darczyńców, najczęściej czyszczącym portfele z brzęczącego balastu.

Nie jestem człowiekiem zamożnym. Mógłbym napisać, że nie starcza mi na leki, gdyby nie to, że w Holandii mam je w ramach ubezpieczenia. Jestem nieudacznikiem - tak musiałbym się zaprezentować na spotkaniu Anonimowych Nieudaczników.

A jednak przebicie najhojniejszych darczyńców z urodzin Salonu 24 nie sprawiło mi kłopotu. Zamożni, "na swoim", znani i lubiani, z dorobkiem, sól ziemi, patrioci, a żaden nie wyskoczył z więcej niż 100 zł. Z dziką satysfakcją przelałem 30 €, co w akcji promowanej przez Pannę Wodziannę stanowi zaledwie niecałe 0,2 % potrzebnej sumy, więc skąd pomysł majętnych i bystrych ludzi, że ich mizerne wpłaty są wystarczające. A lista chorych na serce dzieci czekających na podobne wsparcie jest długa i ciągle otwarta.

W Holandii żadnej zbiórki by nie było. System zmusza, system dręczy, system pokrywa. Na mnie samego wydano sporo ponad 1500 €, a przecież miałem tylko nogę  połamaną.

Czy w oczekiwaniu na darowiznę Billa Gatesa będziecie wolnorynkowcy dalej klepać kilka tekstów dziennie o Złu, jakim jest przymus ubezpieczeń? Gdybyście przynajmniej za każdy taki tekst wpłacili jakieś 20 zł na zdrowie ludzi czekających na operacje, których nie finansuje system, troszeczkę byście się uwiarygodnili.

Czy ktoś przebije ubogiego komunistę, wroga akcji charytatywnych?

 

pandada
O mnie pandada

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka