pandada pandada
253
BLOG

O dwóch takich, co dają prezenty

pandada pandada Kultura Obserwuj notkę 20
 O dwóch takich, co dają prezenty w Holandii

Niderlandzki Mikołaj, Sinterklaas, nie ma nic wspólnego z obsługiwaniem Wigilii czy Bożego Narodzenia; tej pierwszej się tu nie obchodzi, a rozdawanie podarunków świątecznych jest zadaniem Kerstmana (Kerst / Kerstmis to Boże Narodzenie). W Polsce obie postaci bywają nazywane Świętym Mikołajem. Stosował więc będę nazewnictwo niderlandzkie.
Sinterklaas i Kerstman to starcy o długich białych brodach, noszący się na czerwono-biało i przynoszący prezenty w grudniu. Lubią dzieci, czytają listy od nich i przybywają z daleka. Tyle zauważyłem podobieństw.



Kerstman to światowy Santa Claus. Ubrany jest w czerwoną kurtkę z białym futrem, spodnie i dużą czapę. Ma czarny pas i czarne buty, na plecach taszczy wielki worek. Przybywa z Laponii, Grenlandii lub Bieguna Północnego cudownymi latającymi saniami zaprzężonymi w renifery. Prezenty zostawia zazwyczaj pod choinką. Do domów lubi wchodzić przez komin i wita się tubalnym „ho, ho, ho”. Jego pomocnikami są elfy produkujące i pakujące zabawki.


fot. Katarzyna Mazurowska

Sinterklaas nosi szaty biskupie: albę i czerwono-złoty płaszcz. Na głowie ma mitrę, w ręku pastorał. Przybywa zwyczajnym statkiem (tzn. respektującym prawa fizyki) z Hiszpanii. Towarzyszą mu Zwarte Pieten (Czarne Piotrusie), jego pomocnicy o czarnych licach noszący barwne stroje z początku XVII wieku.
Sinterklaas witany jest z wielką pompą przez władze odwiedzanych miast i tłumy mieszkańców. Po lądzie porusza się na koniu imieniem Amerigo. Do Holandii przybywa kilkanaście dni przed swoim świętem i od tej pory dzieci mogą znajdować w swoich butach słodycze. 5. grudnia wieczorem (pakjesavond) - przynosi przedmioty, których dzieci i dorosłych życzyli sobie na spotkaniach i w listach. Dzieci powinny pamiętać o włożeniu do butów lub pozostawieniu na parapecie marchewki dla Amerigo. Noszeniem podarunków, rozdawaniem słodyczy czy wchodzeniem przez kominy zajmują się Piety. 6 grudnia Sinterklaas wypływa w podróż powrotną.

Dlaczego Holandia?

Spośród popularnych postaci rozdających prezenty Sinterklaas jest najbardziej zbliżony do katolickiego świętego Mikołaja. Wydaje się to paradoksem, że kraj obecnie bardzo zlaicyzowany, wielokulturowy a wcześniej zdominowany przez protestantów zachował tradycję wywodzącą się z kultu Mikołaja z Miry - słynącego ze szczodrości i pomagania żeglarzom biskupa.
Wiele tłumaczyć może morski charakter Holandii, to że św. Mikołaj był patronem Amsterdamu, że w Utrechcie narodził się zwyczaj wypełniania w dniu św. Mikołaja butów prezentami (początkowo monetami) oraz podobieństwo postaci św. Mikołaja do germańskiego boga Wodana. W każdym razie w XVI w. zwyczaj był już tak silnie zakorzeniony, że oparł się kalwińskim próbom jego wyrugowania - także wśród protestantów.
Dzisiejszemu Mikołajowi pomagać może również niepraktykowanie adwentowej ascezy.

W wielu krajach św. Mikołaj nie utrzymywał się z dwóch powodów. Po pierwsze protestanci zwalczając kult świętych (bałwochwalstwo) niechcący wzmocnili lokalne tradycje oraz legendy niechrześcijańskie i stąd za przynoszenie darów brały się często skrzaty, elfy, gnomy, wróżki i inne baśniowe postaci.
Po drugie Kościół katolicki uznał, że prezenty powinno przynosić Dzieciątko Jezus w Boże Narodzenie. Towarzyszył mu starzec niosący wór, który czasami bywał utożsamiony ze Świętym Mikołajem, co wprowadziło pewien chaos.

Dutchman in New York

W 1625 r. Holendrzy założyli na kupionej za jabłko i jajko wyspie Manhattan Nowy Amsterdam i jego patronem uczynili na podobieństwo miasta-pierwowzoru św. Mikołaja. Po 40 latach miasto przeszło we władanie Anglików, którzy przemianowali je na Nowy Jork. Nie przeszkodziło to holenderskim kolonistom w celebrowaniu co roku święta Sinterklaasa, którego imię Anglicy wymawiali Santaclaus.

Do początku XIX wieku tradycje się nie zmieniały i pozostawały wewnętrzną sprawą społeczności holenderskiej. Powstało jednak kilka ironicznych bądź fantastycznych amerykańskich dzieł literackich, które całkowicie odmieniły postać Santaclausa. Holenderski prototyp wymieszano z fikcją, pragmatyzmem, marketingiem oraz tradycjami wielu narodów zamieszkujących USA (m.in. niemiecką i skandynawską). Dynamiczny i pełen przypadkowości rozwój postaci zakończył się utrwaleniem dzisiejszego obrazu Santa Claus na początku ubiegłego wieku, w czym dużą rolę odegrały kampanie reklamowe Coca-Coli.

W drugiej połowie XX w. Santa Claus podbił niemal cały świat. Powrócił też do Holandii, gdzie ta synkretyczna i magiczna zdobycz globalizacji na razie jest jedynie uzupełnieniem dla Sinterklaasa.

Polscy obrońcy prawdziwego Mikołaja?

Uwaga na oszusta! Bronimy św. Mikołaja
--
Najgorsi są jednak inspiratorzy największego kiczu molestującego dzieci: corocznej inwazji zmutowanych krasnali zwanych ‘mikołajami’. Nie dajmy się, bojkotujmy i tępmy tę czerwoną szarańczę. Mamy miesiąc na przygotowanie obrony, od Mikołaja wara! Niech sobie komercja wymyśli nowe imię dla gnomów.
--
Jako duszpasterze posługujący w Sanktuarium św. Mikołaja w Pierśćcu wyrażamy głęboką wdzięczność za uruchomienie na Waszym portalu akcji „Bronimy świętego Mikołaja”.

Przebierańcy rodem z „Dziadka Mroza” (i jemu podobni) są wyrazem wyrachowania współczesnego „marketowskiego” konsumpcjonizmu, który wdarł się nawet w nasze życie religijne, w tajemnicę wiary - ŚWIĘTYCH OBCOWANIE – ośmieszając je!!!

BÓG ZAPŁAĆ!

Ps. W najbliższych dniach zmieni się szata graficzna naszej strony www.piersciec.bielsko.opoka.org.pl jeśli jesteśmy na tej samej linii frontu, to można to wykorzystać.
--
Nie dajmy się oszukiwać Krasnalom i ich mocodawcom! Niech prawdziwy święty Mikołaj będzie dla nas nauczycielem wrażliwości na potrzeby innych.


I tym podobne wezwania do konfrontacji możemy znaleźć w ramach akcji podjętej przez portal wiara.pl przeciwko imporowanemu "samozwańcowi". Na szczęście pojawiają się głosy rozsądku, które problemu dopatrują się nie w tyle w wykorzystywaniu symboli religijnych w celach komercyjnych, co w błędnym tłumaczeniu „Santa Claus”. To omyłka opatrzenia dwóch desygnatów jedną nazwą spowodowała zlanie się różnych postaci i tradycji w jedno.
Czasami wspólnemu nazewnictwu towarzyszy jednak świadomość odmienności Mikołaja wigilijnego i mikołajkowego.

Czy w Polsce można przywrócić św. Mikołaja w dawnej formie?

Problemem wojujących katolików jest złudne przeświadczenie, że w dzisiejszym świecie tradycję można wprowadzić dekretem a znieść pogardą. Jak pokazuje przykład holenderski o trwałości zwyczajów stanowi ich atrakcyjność i zakorzenienie, równowaga pomiędzy trzymaniem się twardego rdzenia a elastycznością. Sinterklaas sprzedaje więcej niż Kerstman (Santa Claus), to na święto tego pierwszego przypada handlowy szczyt. Czarne Piety są wszechobecne, odwiedzają każdą firmę, szpital, występują w telewizji.
Jeżeli kogoś razi skomercjalizowanie i w tej postaci, niech sobie przypomni legendę o tym, jak biskup Miry trzema sakiewkami złota uratowal trzy panny przed zejściem na drogę prostytucji. A jest on też patronem cukierników i sprzedawców różnych dóbr.

O ile wiadomo kto lub co jest celem katolickiego ataku, to już mgliście przedstawia się to, co jest proponowane w zamian. Cicha modlitwa skierowana do świętego? Akcje dobroczynne? Podział tortu pomiędzy dwóch pretendentów? Wigilijny biskup?
Gwiazdorowi, który mógłby być rozwiązaniem problemu przez przejęcie figury Santy, też się od "obrońców wiary" dostaje.

Katolicyzm średniowieczny odnosił sukcesy dzięki wykorzystywaniu tradycji zastanych dla swoich celów. Potrafił swoim świętom nadać chwytliwości, powiązać je z zabawą i lokalną specyfiką. Ale już w czasach późniejszych Kościół osłabił św. Mikołaja, a Dzieciątka Jezus nie potrafił właściwie wypromować, a może był to pomysł z góry chybiony. I kto jest temu winny?
pandada
O mnie pandada

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura